Jak bycie w wojsku na zawsze zmieniło moje zdanie

żołnierz w mundurze z naszywką z flagą USA

Podczas moich pierwszych świąt Bożego Narodzenia w Iraku uderzyła nas przydrożna bomba. Mogło być gorzej. Na szczęście nikt nie zginął w tej eksplozji. W bazie ogniowej pozwolono nam zadzwonić przez telefon satelitarny. Niektórzy ludzie swobodnie opowiadali swoim rodzicom lub bliskim o tym, co się stało. Czułem się niestosownie do piechoty - dlaczego straszyć ludzi w domu? - zamiast tego zdecydowałem się na mój ulubiony temat: pogodę. Och, stoicki ja.





kiedy zaczyna się vyvanse?

Pół roku później podróżowałem po Europie z przyjacielem z tego samego plutonu. Nie powiedziałbym, że widzieliśmy tyle akcji, ale był w nas obu widoczny gniew. Sto pięćdziesiąt mil na godzinę wydawało się zbyt wolne. Rzucaliśmy nasz gniew na każdego, kto stanął nam na drodze. Werbalny gniew, ale mimo to kłopotliwy. Cokolwiek przeżywałem, po prostu ukrywałem się, będąc obcym w obcym kraju: paplanina obcego języka i ludzie idący swoją drogą stanowiły dla mnie idealny kokon.

Dziwne jest spojrzenie wstecz na młodego mężczyznę, którym kiedyś byłem. Jestem świadomy alchemii związanej z tym, aby naprawdę uchwycić mój nastrój wtedy, aby nie przypisywać jakiegoś obecnego objawienia, jakiegoś aktualnego słownictwa z przeszłości, do moich wspomnień w jakiejś na wpół upieczonej próbie wygładzenia tego, z kim byłem kim teraz jestem. Byłoby niedbalstwem z mojej strony, gdybym nie wspomniał, że przeżywałem stan umysłu - wraz ze wszystkimi towarzyszącymi mu uczuciami - którego nie byłem świadomy i na który naprawdę nie miałem słów.





Zamiast tego łatwiej było uchwycić inne słowa, inne zwroty, inne hasła, które były łatwo dostępne w moim duchu czasu. Mówię o uchwyceniu mojej roli żołnierza - słowa spójnego zarówno ze światem cywilnym, jak i wojskowym - i wszystkich nieodłącznych wartościach tej roli: czy to z filmów, czy innych żołnierzy wokół mnie, czy z tego, co masz. Kiedy piszę, te bąbelki, słowa i stwierdzenia z innego czasu: z nami lub przeciwko nam, cześć, walczcie o swoje wolności.

Oczywiście ta rola obejmuje przynależność do wspólnoty, wraz ze wszystkimi wyrzeczeniami wymaganymi na ołtarzu misji, czynienie dla osoby obok ciebie. To braterstwo, o którym często się mówi. I rzeczywiście, w tej pracy zespołowej można łatwo znaleźć coś, w czym można się zatracić, coś, co powstrzyma demony i pochłonie każdą chwilę na refleksję.



Może jestem zbyt surowy. Ta praca zespołowa to coś, co zaczęło się wcześnie w wojsku. Podczas szkolenia podstawowego zostałem zindoktrynowany do kultury i systemu wierzeń armii. Zawierała w sobie ideę braterstwa, choć wprowadzała również bardzo wyważony rozdział między nami a cywilami, których chroniliśmy. Teraz staram się przezwyciężyć tę mentalną separację, ale wtedy był to mile widziany sposób, aby pomóc z bardzo realnym dystansem między mną a światem cywilnym.

Po przejściu przez wojsko nie mogłem, nie mogę, nie mieć innego spojrzenia na życie, innego światopoglądu niż ci, którzy nie służyli. Mam na myśli nie tylko mój stoicyzm, jak podczas tej świątecznej rozmowy telefonicznej do domu. Mówię o różnych kulturach, o tym, że brak tego samego pomysłu na pracę zespołową - znowu to braterstwo - oznacza stratę lub przynajmniej lukę do wypełnienia.

Ta przepaść mówi coś o wpływie na mój umysł, na moje zdrowie psychiczne. Ponieważ to prawie kwestia zrozumienia własnej rzeczywistości: jak pracować z osobą obok - indywidualność czy praca zespołowa; jak widzisz świat - łatwe mówienie o wojnie jako panaceum lub przekleństwie; jak odbierasz wiadomości - naiwnie lub cynicznie. Jeśli przepaść między mną a współobywatelem jest zbyt szeroka, moja rzeczywistość rozciąga się do granic wytrzymałości, gdzieś poza lekkomyślną jazdą.

Kiedy jadę, już nie przyspieszam. Może za stary. A może znak powrotu do normalności. To była syzyfowa gehenna. Aby pokonać przepaść, którą czytałem o świecie tak dużo, jak to tylko możliwe - część wymuszonej przez siebie reedukacji. Wszystko, co zrobiłam młody ja, robił pod wpływem wielkich nieporozumień. Gdyby to braterstwo było potężnym narkotykiem, tak samo jak moja ignorancja, grzech, z którego mógłbym na zawsze wyleczyć się.

Czytanie historii i literatury przynosi nową wiedzę i stawia moje stopy na twardszym gruncie, rzuca światło na przepaść, nawet jeśli nie zawsze ją wypełnia. Zacząłem też pisać o świecie, aby złagodzić poczucie winy, porozumieć się z tym światem. Fikcja, literatura faktu. Wspomniałem, że nie miałem wtedy słownictwa, aby zrozumieć, przez co przechodzę. Powinienem wyjaśnić, że nawet teraz jest to ciągły proces, wciąż poszukujący odpowiednich słów. Piszę, człowiek opętany. Być może próba jest daremna. Odnotowuję bardzo różne reakcje weteranów (bez względu na wojnę) i cywilów, ale piszę dalej. Przepaść. Ignorancja. Co jeszcze jest, jak tylko próbować dotrzeć do mojego bliźniego?

Bio: Nelson Lowhim jest weteranem i pisarzem. Obecnie mieszka w Seattle i jest autorem 1000001 American Nights. Możesz dowiedzieć się więcej o nim pod adresem nelsonlowhim.blogspot.com .