Wtorek we wrześniu: Utrzymujące się skutki 11 września
Wtorek we wrześniu. Pamiętam, jaki to był piękny dzień. Wszystko inne, co się wydarzyło, wydawało się jeszcze bardziej surrealistyczne. Obudziłem się, żeby pójść do pierwszego dnia w szkole średniej w nowojorskim Instytucie Sztuk Pięknych. Wychodząc z domu, włączyłem Howarda Sterna, który po niedawnym włamaniu do mojego mieszkania na Bronxie był moim prostym odstraszaczem złodziei. Ktoś dzwonił w sprawie pierwszej katastrofy samolotu. Howard nie wiedział, czy to żart, ja też nie. Włączyłem CNN i zobaczyłem drugą katastrofę samolotu. A potem wyszedłem przez drzwi do metra. To było okropne, ale wieże nadal stały i nie chciałem się spóźnić pierwszego dnia. Przecież miasto działało, gdy przed laty bombardowano Trade Center.
Dojechałem aż do 86 St. w pociągu numer 5, wszyscy opowiadali o tym, co się dzieje. Ale stamtąd MTA wysyłał wszystkie pociągi z powrotem do miasta, więc wysiadłem i poszedłem na południe, niebo było czyste i idealnie niebieskie, naznaczone jedynie czarnymi chmurami dymu na południu. Idąc, słyszałem radia zaparkowanych samochodów, a stacja informacyjna 1010WINS dopplerowała, gdy mijałem każdy samochód. Pierwsza wieża upadła.
W szkole wszyscy, którym się to udało, tłoczyli się wokół jednego telewizora. Nie byłoby zajęć. Druga wieża upadła. Zablokowano linie komórkowe i naziemne. Internet, zaprojektowany tak, aby wytrzymać ataki nuklearne, bez problemu dostarczał e-maile. Wszyscy próbowali się zameldować, upewnić się, że wszystko w porządku, żyją.
Ludzie się martwili. Co będzie następne? ONZ? Statua Wolności? Metropolitan Museum of Art, jedną przecznicę od nas?
czy lexapro powoduje utratę wagi?
W końcu udało mi się skontaktować z przyjacielem, który pracował w cieniu wież. Sam odebrał telefon w domu swoich rodziców w Westchester. Poszedł do Grand Central z Wall St. i wsiadł do ostatniego pociągu.
jak długo trwa leczenie lęku przez lamictal
Mój chłopak, idąc w przeciwnym kierunku niż Columbia Presbyterian, zabrał mnie i udaliśmy się do jego mieszkania po drugiej stronie Central Parku, niedaleko Lincoln Center. W prawie pustym parku, wielkiej łące, na której odbywały się tak wiele niezapomnianych koncertów, były pokryte milionami gołębi, z których każdy szukał zielonego schronienia w wstrząśniętym świecie. Gołąb z Nowego Jorku jest bardziej pieszy niż powietrzny, często biegając po chodniku, aby uniknąć latania. Teraz stado rosło masowo, ilekroć ktoś się zbliżał, wirując, a potem cofając się.
Następne trzy dni spędziłam w pokoju mojego chłopaka, robiąc to, co robiła reszta Nowego Jorku, oglądając 24-godzinne wiadomości. Płacz nad tymi samymi obrazami, powtarzanie w kółko, wzmacniające nasz zbiorowy traumatyczny stres. Chcieliśmy pomóc, ale nie było nic do zrobienia. Nie można było nawet oddać krwi, banki były pełne.
Szkoła w końcu się odrodziła, ale historia sztuki wydawała się bez znaczenia w obliczu umierających ludzi. Piękna, przebudowana rezydencja przy Piątej Alei, w której mieściła się szkoła, która zachwyciła mnie, kiedy odwiedziłem ją rok wcześniej, wywołała napady paniki. Mógłbym siedzieć naprzeciwko profesora, w cywilizowanym bałaganie ich gabinetu, kiedy powiedzieli mi, że dobrze spisałem się na prezentacji, ale czułbym się, jakbym zemdlał, zwymiotował i umarł. Nie mogłem się skoncentrować. Moje oceny spadły. Straciłem pełne stypendium.
W końcu zacząłem chodzić do studenckiego ośrodka zdrowia na terapię i lekarstwa, a kiedy skończyły mi się tam sesje, wysłano mnie do szpitala St. Vincent w West Village, aby zatrudnić terapeutę na pełen etat. Częścią tego procesu była ocena przeprowadzona przez rezydenta szpitala. Po tym, jak siedziałem w ogólnej poczekalni z ludźmi, którzy najwyraźniej cierpieli na kryzys psychiatryczny daleko wykraczający poza moje stosunkowo drobne problemy, poczułem się winny, że nawet tam byłem, zabierając ich cenne zasoby.
Powiedziałem to rezydentowi, a on powiedział, że wolałby pracować z kimś takim jak ja, ponieważ podczas gdy wszyscy potrzebowaliśmy pomocy, miałem zamiar polepszyć się. Nabrałem w to otuchy. I chociaż zajęło mi to lata, w końcu wyzdrowiałem, jeśli nie dobrze. Nie było chwili eureki. Ale ataki paniki uderzały we mnie rzadziej, niepokój opadał. Nie uzyskałem dyplomu, ale dostałem dobrą pracę w innej dziedzinie. Zrzuciłem leki. Kiedy niepokój powrócił, spróbowałem technik CBT, a jeśli to nie wystarczyło, zacząłem znowu się z kimś spotykać. Przychodzi i odchodzi.
Nigdy nie dowiem się, czy rozwinąłbym się uogólnione zaburzenie lękowe, gdyby ten wrześniowy dzień był spokojny pierwszy dzień zajęć. W tym eksperymencie nie było kontroli. Być może było jakieś dziwactwo genetyki i wychowania, które położyło linię w mojej psychice, która tylko czekała na pęknięcie.
zaburzenie schizoafektywne typu dwubiegunowego
Wiem, chociaż nikt, kogo osobiście znałam, nie został ranny tego dnia, moje miasto i ja byliśmy trwale zmienieni.