The Grief of an Empty Nest: No Arms Syndrome

kobieta sama na huśtawce zachód słońca w tle

Kiedy moi synowie byli mali, mówiłem im: „Jesteście moją lewą ręką, a wy prawą”. Potem z jednym po obu stronach mnie, idąc trzymając się za ręce lub przytulając się do kanapy, poczułem się cały. Teraz, kiedy dosłownie stoję przed pustym gniazdem - kiedy teraz gapię się na ściany i puste krzesła w prawie pustym domu - jestem wściekły na to, jak osobliwy i nieodpowiedni jest ten termin. Puste gniazdo. To bardziej przypomina syndrom braku ramion. To tak, jakby dwie rzeczy, które utrzymywały mnie na powierzchni i żyły w tym zimnym świecie, zniknęły. To głęboka, fizyczna strata. Czuję się złamany, a nie cały.





Patrząc wstecz na macierzyństwo

Zostać Matką, którą zawsze chciałem być

Kiedy miałem trzydzieści pięć lat, pomyślałem, że to czas na trzecie dziecko. Moi synowie mieli siedem i pięć lat. Byliśmy na kolacji, ulubionej restauracji, i spojrzałem na mojego najstarszego chłopca, bardzo przedwczesne, werbalne i wrażliwe dziecko, z którym miałem dość intensywny związek: jesteśmy bardzo podobni. Zapytałem go: „Gdybym miał kolejne dziecko, zwróciłbym na ciebie mniej uwagi i to może być dobra rzecz, prawda?” Spojrzał mi prosto w oczy i delikatnie odpowiedział: „Nie zwracasz na mnie zbytniej uwagi. Podoba mi się, jak dużo uwagi mi poświęcasz ”. I to było to. Dwóch synów. Moje lewe ramię i prawe ramię. Nie potrzebowałem trzeciej ręki.

Jestem znana i słusznie jako pisarka feministyczna, w ogóle feministka i jestem z tego bardzo dumna. Szczerze mówiąc, ostro. Ale przede wszystkim zawsze chciałam być matką i byłam zdeterminowana. Nie uważam tego za sprzeczne z byciem feministką i matką. Jako dziecko chodziłam z laleczkami podszytymi sukienką, udając, że jestem w ciąży. W wieku dwudziestu pięciu lat, po rocznym związku, powiedziałem mojemu chłopakowi: „Kocham cię, chcę cię poślubić i mieć dzieci.” On się sprzeciwiał. Zerwałam z nim. Dwa lata później byłam w ciąży i byłam mężatką. Po urodzeniu mojego pierwszego syna położna uniosła go do mnie, spojrzeliśmy sobie w oczy i powiedziałem: „Jesteście tutaj. Znałem cię przez całe życie. Teraz jesteś tutaj.'





Zapewnianie dzieciom umiejętności potrzebnych do opuszczenia gniazda

Przez mniej więcej dekadę każdego lata zabierałem swoich synów do domu na północy stanu w pobliżu rzeki Delaware. Wiozłem ich na obóz tenisowy, a potem biegałem. Potem, przytulnie się do naszego domu, pisałem, a oni czytali, rysowali lub budowali lego. Zjemy obiad. Moje życie wydawało się idealne. Byłem szczęśliwy. Wszystko wydawało się w porządku.

Mój terapeuta wtedy powiedział: „W porządku, że nie jesteś teraz zbyt towarzyski, ale gdy twoi synowie będą dorastać, będziesz musiał być bardziej towarzyski”. Jak zawsze miał rację. Ale nie okazało się to dla mnie łatwe. A bycie bardziej towarzyskim nie rekompensuje strasznej straty własnych dzieci. Wiem, że nie umarli. Wiem, że wciąż się kochamy. Ale ich nie ma. I bez nich jestem zagubiony.



W tych trudnych latach młodzieńczych zacytowałbym znajomego moich rodziców. „Dzieci są jak łodzie” - powiedział. „Jeśli zbudujesz łódź i znajduje się ona w twojej piwnicy, nie zbudowałeś bardzo dobrej łodzi. Jeśli jest na wodzie, płynie dalej, zbudowałeś dobrą łódź ”.

W maju zeszłego roku, kiedy mój syn spakował się, by spędzić lato w Los Angeles, siedziałam z nim zdenerwowana, ale także upewniając się, że ma wystarczająco dużo bielizny i skarpet. To było pierwsze lato, odkąd wyjechał przez cały czas. Płakałem. Powiedział: „Ty i budowanie łodzi, mamo”. Zaprotestowałem. „Jesteś wspaniałą łodzią! Nie musisz wyjeżdżać na całe lato! Jesteś wspaniałą łodzią ”. I on jest. On rozwija się na studiach , podróżuje po świecie i biegle włada językiem hiszpańskim. Ale pojechał do Los Angeles.

Dążenie do spełnienia życia z pustym gniazdem

Więc co zrobić, gdy traci się ludzi, którzy są dla nich najważniejsi? Kiedy ramiona, które cię trzymały, znikną? Tak jak po śmierci mojego ojca, po prostu wstań i idź, jeśli to możliwe. Czasami jest to prawie niemożliwe. W te dni nie chodzę na siłownię, nie odpowiadam na e-maile, nie zmywam naczyń. W te dni pozwalam sobie zatracić się w żalu. Ale w inne dni zacząłem robić rzeczy, których nigdy nie chciałem robić, ale okazuje się, że są dla mnie dobre. Dostałem pierwszą pracę od dwudziestu lat.

jak zmniejszyć napady paniki

Uczę pisania dla studentów pierwszego roku na uniwersytecie. Nigdy nie chciałem uczyć. Miałem nawet do tego podejście. To zabawne, jak stajemy się kimś, kim nigdy nie chcieliśmy się stać. Uważam, że nauczanie jest bardzo satysfakcjonujące. Zadzwoniłem do moich synów. Byli ze mnie dumni, tak jak ja jestem dumny ze wszystkiego, co ich dotyczy. Zdumiony powiedziałem: „Jestem w tym dobry. Moi studenci mnie kochają ”. Mój syn powiedział do mnie: „Oczywiście, że tak! To jak macierzyństwo ”. I moje serce pękło. Moje łzy wezbrały. I tak bardzo za nimi tęskniłem, zacząłem się trząść.

Następnego dnia wstałem, ubrałem się i poszedłem do pracy. To nie jest ten sam rodzaj miłości, ale to miłość. Przyjmę to w dowolnej formie. To trochę jak osiedlenie się, ale to wszystko, co mam. Staram się być wdzięczny. Udawaj aż ci się uda to osiągnąć. Ale udawanie nie jest moją mocną stroną. Strata jest prawdziwa i boli. Niektórzy ludzie ranią silniej niż inni. Jestem tym pierwszym, a częścią bycia jednym z tych ludzi, którzy bardzo bolą, jest to zaakceptowanie. Rozpoznawanie bólu, strachu, straty i siedzenie z nim. Rany są prawdziwe. Mogą zamienić się w blizny, zagoić się, ale blizny nie przypominają normalnego ciała. I chociaż jest to rodzaj uzdrawiania, wciąż może boleć, ciągnąć nauczane chwilami, ciągłe przypomnienie. Zawsze będę tęsknić za moimi synami. Gdziekolwiek płyną.