Jestem gorszy, ale może to nie jest takie złe

zmartwiona ruda kobieta z ręką na brodzie

Martwię się. Dużo. O drobiazgach, na przykład o tym, czy moje dzieci zapadają na zapalenie płuc lub czy mamy dość mleka na śniadanie jutro rano. I o wielkich rzeczach, na przykład o tym, czy stracę cokolwiek z mojej niezależnej pracy, czy nasz dom zostanie zalany podczas następnego huraganu.





czy mam zaburzenia lękowe?

Spędzam noce martwiąc się też o jeszcze ważniejsze rzeczy. Zastanawiam się, czy któregoś dnia moje dzieci będą żyć w świecie bez nienawiści i martwię się, że nasza planeta raczej prędzej niż później upadnie w wyniku zmian klimatycznych.

Zwykle myślę o swoim zamartwianiu się jako o jednej z moich najgorszych cech (tak, martwię się też o swoje zmartwienie) i czymś, nad czym prawdopodobnie powinienem popracować nad wyeliminowaniem ze swojego życia. Ale ostatnie badania wskazują na pomysł, że być może trochę bardziej zamartwiany może być w rzeczywistości dobrą rzeczą.





W rzeczywistości bycie Worrier chroni cię

W papier opublikowany w kwietniu ubiegłego roku w Social & Personality Psychology Compass, autorzy Kate Sweeney i Michael D. Dooley twierdzą, że zamartwianie się pomaga nam przystosować się do niektórych trudniejszych aspektów życia, a być może nawet chroni nasze zdrowie. „Przegląd skutków zamartwiania się ujawnił, że jest on powiązany z powrót do zdrowia po traumatycznych wydarzeniach , adaptacyjne przygotowanie i planowanie, wyzdrowienie z depresji i przejmowanie zachowań prozdrowotnych ”- piszą Sweeney i Dooley.

Autorzy wyjaśniają, że zamartwianie się jest często wewnętrzną motywacją dla ludzi - co oznacza, że ​​w przypadku większości zmartwień zamartwianie się zwiększa prawdopodobieństwo podjęcia pozytywnych kroków w życiu, aby zachować zdrowie i dokonywać produktywnych wyborów. „Jeśli chodzi o motywację, zmartwienie pokazuje, jak ważne jest podjęcie działań zapobiegających niepożądanym skutkom i sprawia, że ​​sytuacja jest na pierwszym planie, aby zapewnić podjęcie odpowiednich działań” - mówią Sweeney i Dooley.



Powiedziałbym, że to prawda. Na przykład, jeśli choć trochę boję się, że kaszel mojego dziecka zmienił się w zapalenie płuc, najprawdopodobniej zabiorę go do lekarza wcześniej niż później, a jeśli okaże się, że jest chory, zacznie na antybiotykach, zanim sprawy staną się zbyt poważne . To samo dotyczy całej masy innych scenariuszy: w moim przypadku zamartwianie się prawie zawsze sprawia, że ​​jestem proaktywny i jestem w stanie zapobiec większości potencjalnie słabych wyników.

Kiedy martwienie się staje się niezdrowe

Czasami jednak ta nieubłagana chęć „odparcia” potencjalnych katastrof może prowadzić do nieproporcjonalnego zmartwienia z mojej strony, które z łatwością może przybrać formę niepokój i panika, które uważam za wysoce problematyczne. Autorzy twierdzą również, że „skrajne zamartwianie się” ma konsekwencje w postaci „obniżonego nastroju, złego stanu zdrowia fizycznego, a nawet choroby psychicznej”, z których wszystkie należy traktować poważnie i omówić z lekarzem psychiatrą.

Ale autorzy uważają również, że zdrowa ilość zamartwiania się może przede wszystkim wyeliminować zmartwienie, zanim wymknie się ono spod kontroli. Trochę niepokoju „motywuje produktywne zachowanie, które z kolei zmniejsza zmartwienie”, piszą autorzy, dodając, że „zwiększa skuteczność działań ukierunkowanych na cel, zachęcając ludzi do skupienia się na przeszkodach, które mogą zniweczyć najlepiej ułożone plany”.

Kluczem jest bycie uważnym zmartwieniem

Czy to oznacza, że ​​zamartwianie się faktycznie zmniejsza moje zmartwienie? Brzmi jak oksymoron, ale autorzy uważają, że zamartwianie się może służyć jako ochrona emocjonalna dla nadmiernie zmartwionych osób, takich jak ja. „Zmartwienie może również służyć jako bufor emocjonalny, zapewniając pożądany kontrast z późniejszymi reakcjami afektywnymi, szczególnie w przypadku osób, które mają skłonność do wysokiego poziomu zmartwień ”- piszą.

Powiem, że niektóre z praktyk, które przyjąłem jako coś bardziej niepokojącego, naprawdę pomagają utrzymać moje bardziej pozorne zmartwienia na możliwym do opanowania poziomie. Na przykład, jeśli martwię się utratą pracy, stanę się w pracy tak produktywny, że będę miał więcej zleceń, niż jestem w stanie wykonać, co z pewnością zmniejszy moje przyszłe obawy przed utratą pracy.

Ale życie jest pełne zmiennych, z którymi nie mogą sobie poradzić nawet najbardziej wybredni zmartwieni, i właśnie w tym często wpadam w kłopoty. W rzeczywistości jedną z rzeczy, którymi obecnie zajmuję się w terapii, jest to, jak radzić sobie z „najgorszym scenariuszem”, myśląc, że przelatywał mi przez głowę, odkąd byłem młody. Myśli o bliskich umierających przedwcześnie śmierci lub nagle kończącym się świecie nikomu nie pomagają i zawsze prowadziły do ​​niekontrolowanych objawów lęku.

Może więc chodzi o uważne zamartwianie się - znalezienie tej zdrowej dawki zmartwień, które utrzyma Cię serdeczną i produktywną, ale umiejętność rozpoznania, kiedy zmartwienie już Ci nie służy, uzyskanie pomocy, której potrzebujesz, aby wyeliminować je ze swojego życia i przejść dalej .